Christie
oniemiała. Jeszcze raz przeanalizowała każde słowo, zmrużyła oczy, wydęła usta
i z błyskiem w oku mruknęła do samej siebie.
-Dobry
chwyt, ale nie na tyle, żeby mnie nabrać.
- Już czas!
Zawołał
śpiewnym głosem, przekraczając próg klitki.
- Pakuj się!
Dopowiedział
równie wesołym tonem.
- Może
mnie wyręczysz, potniesz na kawałki i
najzwyczajniej w świecie zapakujesz do walizki, którą potem wyślesz moim
bliskim?
Zapytała
ironicznie.
- Jak
zwykle nie potrafisz trzymać języka za zębami. Już niedługo zamknę Ci te
usteczka raz na zawsze.
W
odpowiedzi przewróciła podpuchniętymi oczami i przeczesała rozczochrane włosy palcami.
Może nie
powinna wdawać się z nim w dyskusję? W gruncie rzeczy szkodziła samej sobie,
jednak biorąc pod uwagę okoliczności, czy jej los mógł jeszcze przybrać inny
bieg? Była na straconej pozycji i poniekąd się z tym pogodziła. Teraz pozostała
jej tylko walka o godność do ostatniego dnia tej paskudnej resztki życia.
Obiecała sobie, że wytrwa w tym postanowieniu, nawet gdyby kosztowało ją o wiele
więcej bólu, niż pierwotnie przygotował dla niej oprawca.
- A teraz
wstawaj, przygotowałem dla ciebie coś specjalnego.
Niemalże
przyklasnął samemu sobie, wypowiadając te słowa.
Nicole
podniosła się z zacienionego kątka i stanęła tuż przy postawnym mężczyźnie.
- „Psychopata
o twarzy Apollina” pomyślała i wzięła głęboki oddech.
Otworzył
przed nią drzwi, zachowując maniery dżentelmena i pozwolił roztopić się jej
dziennym świetle. Kobieta mrużyła oczy, które zachodziły jej łzami pod wpływem
drażniących promieni, z którymi nie miała styczności od dłuższego czasu. Położył
jej sporych rozmiarów dłonie na ramionach, co spowodowało, że przeszedł ją
dreszcz, i zaczął prowadzić w stronę bujnego lasu, w którym jej egzystencja miała
dobiec końca.
W tym samym
czasie…
-Yvonne ,
jestem już zmęczona. Możemy wracać do domu?
Łagodny
wiatr niósł rozdrażniony głos drobnej postaci przez rozłożyste wzgórza.
- Jeszcze
tylko kilka ujęć, obiecuję.
Czarnowłosa
kobieta nawet na chwilę nie odwróciła się w stronę rozmówczyni, zaciekle
rejestrując świat przez obiektyw aparatu.
- Spójrz…
Szepnęła po
chwili, jakby w obawie, że może spłoszyć obiekt swojej obserwacji. Przykucnęła
w wysokiej trawie i wskazała palcem dwie przemieszczające się sylwetki,
usytuowane na tle lasu.
- Tego mi
właśnie było trzeba.
Powiedziała,
tym razem do samej siebie i ponownie przyłożyła sprzęt do twarzy. Towarzyszka nie podzielała jej entuzjazmu.
Skubiąc trawę, analizowała swoje nieudane życie uczuciowe.
- Wielkie
mi rzeczy.
Zagaiła po
chwili.
-
Obejmująca się para, która wybiera się na romantyczny spacer.
Po tych
słowach wykonała gest sugerujący, że zbiera jej się na wymioty.
- Wielkie
czy nie, ale od nich zależy moja pensja.
Kobieta
poklepała przyjaciółkę po plecach i obydwie ruszyły w stronę samochodu, który
znajdował się po drugiej stronie zbocza, znikając z linii horyzontu .
Uwe
nasłuchiwał stłumionych odgłosów, które dochodziły z korytarza. Władczy głos
niezapowiedzianego gościa zmobilizował go do powstania z miejsca i ruszenia w stronę
drzwi. Wiedział bowiem, że po raz kolejny ma do czynienia z funkcjonariuszem
policji.
- Matthias
Edinger.
Wylegitymował
się mężczyzna.
- O co
chodzi?
Blondyn
przestąpił z nogi na nogę, a jego zielone oczy jakby posmutniały. Uwe
zaniepokoił się jego postępowaniem, ale zachowanie zimnej krwi stało się jego
nadrzędnym celem.
-
Znaleźliśmy zwłoki kobiety kilka kilometrów za miastem. Istnieje duże
prawdopodobieństwo, że mogą należeć do zaginionej. Chcielibyśmy, żeby pojechał
pan z nami i je zidentyfikował. Czy to będzie możliwe?
- Przez
chwilę Uwe nie był w stanie się poruszyć. Funkcjonariusz spojrzał na niego
współczującym wzrokiem i dodał:
- Będę
czekał na dole, w radiowozie.
Obrócił się
i szybkim krokiem pokonał odległość, jaka dzieliła go od windy. Drzwi
mieszkania zatrzasnęły się.
- Zostań.
Lennart mówił, że ktoś zawsze powinien czekać na nią w mieszkaniu.
Odezwał się
po chwili tonem, który zdradzał zdenerwowanie.
- Jesteś
pewny, że dasz radę?
W
odpowiedzi kiwnął głową. Zarzucił na siebie kurtkę i, w ślad za policjantem,
opuścił mieszkanie.
Przez całą
drogę nękał go obraz Nicole ze skórą cienką jak papier, zapadniętymi oczami i
sinymi ustami. Ręce trzęsły mu się ze strachu przed tym, co zaraz miał
zobaczyć. Czy kiedykolwiek będzie jeszcze tym samym człowiekiem po tak
drastycznym doświadczeniu? Na to pytanie nikt nie znał odpowiedzi.
Po jakimś
czasie dotarli na miejsce. W błyskawicznym tempie opuścili samochód i udali się
w stronę śnieżnobiałych drzwi na poziomie piwnicy, do których prowadziły starannie
odlane, betonowe schody. Matthias nacisnął klamkę, rozejrzał się na prawo i
lewo, kiwając przy tym głową i witając się ze współpracownikami. Szli długim,
wąskim korytarzem, którego ściany pokrywała zielonkawa farba. Śmierć unosiła się
tu w powietrzu, drwiąc z planów i marzeń zwykłych śmiertelników. Brutalnie
wdzierała się w nozdrza, mącąc w głowach swym słodkawym zapachem. Już tylko
kilka kroków dzieliło go od poznania prawdy.
Tym razem Uwe wyciągnął rękę i nacisnął metalową klamkę, srebrnych
drzwi, przed którymi przystanęli. W pomieszczeniu panowało przenikliwe zimno, a
na środku znajdowała się denatka, nakryta jedynie białym prześcieradłem.
Patolog złapał dłońmi krańce materiału i na znak Gensheimera skrupulatnie odsłaniał
każdy centymetr ciała…
oo ale się zrobiło ciekawie:):)
OdpowiedzUsuńSerio to jest intrygujące i wciągające az chce się więcej tak jak dobra książka... Czekam więc na część dalszą.. :):):*
Ta tajemniczość mnie rozbraja :). Zawsze jest pytanie: I co dalej ?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zdjęcia prześliczne :*.
Zapraszam do mnie :]].
Całuski :**.
oo ciekawie i tajemniczo;) Chcę następne;D
OdpowiedzUsuńŚwietnie:**
Czekam na następnego i zapraszam do mnie;**
Jak coś to ja Dax, tylko mam nowe konto jakby co:D
Pozdrawiam:D