niedziela, 17 marca 2013

Cigarette.

          Cała sterta zdjęć Nicole wyślizgnęła się na podłogę, pociągając za sobą spisane zeznania świadków. Jej uwadze nie umknęło nazwisko Gensheimera, które górowało na niedługiej liście.
-„Cholera jasna, co to jest?”
Przemknęło jej w myślach. W błyskawicznym tempie pozbierała rozrzucone materiały i z teczką przyciśniętą do piersi, wymknęła się z gabinetu i popędziła do swojego pokoju na piętrze. Rozłożywszy starannie wszystkie materiały na łóżku, które znajdowało się w centrum pomieszczenia, zaczęła czytać na głos.
-…w wyniku potwierdzenia zgodności DNA poszukiwanej z DNA krwi znalezionej na miejscu badaniami laboratoryjnymi , istnieje przypuszczenie popełnienia morderstwa.
Dokończyła.
- Morderstwa?!
Krzyknęła nieostrożnie, po czym przysłoniła usta ręką, w obawie, że ktoś mógł ją usłyszeć.
Najchętniej zadzwoniłaby teraz do Uwe, ale wiedziała, że na jaw wyjdą jej wszystkie kłamstwa. Jej honor jej na to nie pozwolił. Żałowała tylko, że jej ojciec na zajmuje się tą sprawą na własną rękę. Nienawidziła Lennarta, budził w niej obrzydzenie, ale w towarzystwie ojca musiała grać. Nikt przecież nie wiedział, że łączyło ich coś więcej, niż przelotna znajomość.

Uwe i nieznajomy od kilku godzin dzielili się faktami, które w mniejszym lub większym stopniu mogłyby pomóc w śledztwie.
- „W sumie…jaki tam nieznajomy?”
Rozmyślał Uwe.
-„ Kto by pomyślał, że spotkamy się w innym miejscu, niż na boisku?”
Zmierzył bruneta wzrokiem. Ten uśmiechnął się pod nosem, co było jedynym pozytywnym akcentem dzisiejszego dnia.
- Pewnie zastanawiasz się teraz nad osobliwością całej tej sytuacji?
W chwili wypowiadania tych słów podniósł głowę i spotkał wzrok Gensheimera.
- Zdecydowanie. Myślałem, że to koniec niespodzianek, a tu…Ty.
- Nie powiem, też byłem zaskoczony, ale może to lepiej? Coś nas łączy. Mamy wspólny przedmiot kultu.  Okazało się, że dzielimy nawet kobietę. Hmm…wiesz, co miałem na myśli.
- Niekoniecznie, ale chętnie się dowiem, co powinienem mieć.
Uwe oparł głowę na dłoni i z zainteresowaniem przyglądał się rozmówcy.
- Więc Nicole nie wspominała…
Zamyślił się mężczyzna.
- Cóż…nie miała na to zbyt dużo czasu.
Gensheimer pokręcił głową i wziął głęboki oddech.
- Może trochę nie na miejscu, ale, jak pewnie przypuszczasz, byliśmy razem.
- Wtedy też? Za pierwszym razem?
Mężczyzna przytaknął.
- Mam do siebie ogromne wyrzuty. Powinienem wiedzieć, co robić, jak ją znaleźć, jak znaleźć tego sukinsyna.
Na chwilę ukrył twarz w dłoniach.
- Wiesz, jak ja się czuję? Wyparowuje osoba, którą dopiero co odzyskałem, znajduję krew na dywanie, dostaję numer do obcego faceta, który potem okazuje się być…
Nie zdążył dokończyć zdania, gdyż właśnie w tym momencie rozległ się donośny dzwonek do drzwi. Przez chwilę żaden z nich się nie poruszył.
-Otworzysz?
Zapytał Uwe.

Christine siedziała oparta o ścianę, obejmując dłońmi kubek ze świeżo zaparzoną kawą i beznamiętnie wpatrywała się w okno.
- Daj spokój, zrobiłaś naprawdę wiele w tej sprawie.
Patrick  przykucnął tuż przy kobiecie i oparł podbródek o jej ramię.
- Wiele, ale nie wszystko, co mogłabym zrobić.
Wypowiadając te słowa, nie poruszyła się ani o milimetr.
- Co u niego?
Odwróciła się nagle, nie kryjąc łez w oczach.
- Nie przychodzi na treningi. Jest przerażony i skołowany, ale udaje silnego, żeby nikogo dodatkowo nie obarczać.
- Cały Uwe. Zawsze zamknięty w sobie, zawsze dba tylko o innych, zapominając o sobie.
Christie wtuliła głowę w ramię mężczyzny. Ten nie pozostał jej dłużny. Objął drobną postać ramionami i złożył pocałunek na czubku głowy.
- Chyba się do niego wybiorę. Pójdziesz ze mną?
Zapytał po chwili.
- Musisz iść na trening. Guðmundsson na pewno liczy na Twoją obecność, sam jest pewnie roztrzęsiony. Ja odwiedzę Uwe.
- W takim razie czas na mnie.
Ich uścisk się rozluźnił. Patrick pochwycił zawsze gotową torbę ze strojem, a Christine, oparłszy się o parapet kuchennego okna, odpaliła papierosa.  
Przez okno obserwowała Patricka ruszającego z podjazdu. Delikatnie strzepnęła popiół do popielniczki i zaciągnęła się miętową esencją. W tym momencie usłyszała dzwonek telefonu. Kiedy chwyciła go w ręce nie mogła uwierzyć własnym oczom. Na wyświetlaczu pojawił się numer Nicole…




5 komentarzy:

  1. Jak zwykle to tajemnicze zakończenie, po którym zawsze przez jakiś czas rozmyślam co będzie dalej i nigdy nie mam pojęcia czego się spodziewać. Zawsze mnie zaskakujesz, zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu, zawsze chciałabym więcej. Piszesz świetnie, ale to pewnie wiesz, jestem normalnie Twoja fanką.
    Czekam na następny, równie ciekawy rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. z każdym zdaniem staje się to coraz bardziej wciągające i wciągające a tu bumm.. kończysz rozdział... strasznie mi się podoba.. Taka tajemnicza atmosfera.. O tak masz talent na miare pisania książek...Czekam na kolejny rozdział z przejęciem... :):)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam te tajemnicze zakończenia. Swego czasu też takie pisałam :].
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :**.
    Zapraszam do mnie : )).
    Całuski i uściski :** !

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]
    Fannie Rich.Niby zwykła dziewczyna,a jednak nie.Jest dowodem na to,że pozory mylą.
    Co się wiąże z wyjazdem z bajecznego Paryża?
    Co się stanie Arianie?
    Zapraszam na a-n-t-m-s.blogspot.com ;3


    O Jezusie!
    Twoje zakończenie...Brak słów.Po prostu je uwielbiam.Takie tajemnicze.Kocham to.Ciekawe czego Nicole chciała.;o

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie<333
    To na pewno Nicole?

    OdpowiedzUsuń