Palące słońce powolnie
chowało się za potężne budynki, muskając przy tym zielone liście, które
równocześnie kołysał łagodny wiatr. Ciepłe wody Neckaru i Renu poiły spragnione
brzegi miasta, zatapiające się w codziennej szarówce, którą wkrótce miał
zakłócić blask wszechobecnych latarni. Obietnica dobrej zabawy kusiła
mieszkańców i rozrzucała ich nierównomiernie po nieskazitelnie czystych
ulicach. Ukrywające się za dnia echo, roznosiło stukot obcasów i entuzjastyczne
śmiechy po całej okolicy. Najlepsze kluby w ekspresowym tempie rozkręcały swoje
interesy, rujnując przy tym portfele klientów. Jeden z nich gościł dzisiaj
specyficznych gości, graczy jednego z najlepszych zespołów Bundesligi
- Rhein-Neckar Löwen.
Nikt do końca nie był pewny, co
sprowadziło wszystkich związanych z klubem w to samo miejsce. Po kilku minutach
pytanie znalazło odpowiedź, gdyż z głębi sali dało się słyszeć głośne "Sto
lat". Urodziny obchodził jeden z czołowych piłkarzy ręcznych, nie tylko w
drużynie, ale także na świecie - Andy Schmid.
- Jeszcze raz wszystkiego
najlepszego, stary!
Uwe podszedł do kolegi zamaszystym
krokiem i serdecznie poklepał go po plecach.
- Uważaj na nie, z wiekiem stają się
coraz wrażliwsze. Powinieneś coś o tym wiedzieć.
- Z pewnością.
Mężczyzna puścił do jubilata oko i z
łatwością zmieszał się z tłumem. Tak mu się przynajmniej wydawało. Wśród
zgiełku zauważyła go Sophie, wysoka brunetka o oliwkowej cerze i niezwykle
promienistym uśmiechu. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, a potem obydwoje
ruszyli w swoim kierunku.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz.
- Zawsze tak mówisz.
- Tym razem naprawdę się martwiłem.
- Zupełnie niepotrzebnie.
Sophie rozejrzała się dookoła i przesunęła się wraz z
postawnym mężczyzną w głąb sali, nie przestając przy tym wpatrywać się w jego
intensywnie brązowe oczy.
- Więc jakie plany masz na dzisiejszy wieczór?
Uwe kontynuował pogawędkę ,odwzajemniając przy tym
uścisk delikatnych dłoni dziewczyny.
- Myślałam, że Ty mi powiesz.
Odpowiedziała z nutką przekory.
- Właściwie, zabawa dopiero się zaczyna.
- Mhm.
Towarzyszka jednego z "Lwów" przygryzła
wargę w uwodzicielski sposób, który niejednokrotnie sprawiał, że dostawała
dokładnie tego, czego chciała.
- Nie myśl, że tego nie poznaję.
Gensheimer zbliżył do jej twarzy tak, że ich czoła
zaczęły się stykać.
- O co Ci chodzi? Przecież niczego nie zrobiłam.
Teraz jej usta ułożyły się w jeden z tych
niesamowitych uśmiechów.
- Daj mi chwilę, muszę znowu znaleźć sprawcę tego
zmieszania.
- To naprawdę konieczne?
- To jego święto, a ja ledwie się pojawiłem i już
znikam.
- Nawet by tego nie zauważył, jestem pewna.
- Chcesz poczekać w samochodzie?
Nie czekając na odpowiedź podał jej kluczyki do
swojego BMW X6.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie, nie tracąc dobrego
humoru, a Uwe udał się na poszukiwania.
Przechodząc między zbiorowiskiem świętujących,
szturchnął ramieniem Christinę - dziewczynę swojego najlepszego przyjaciela,
Patricka.
- Uwe, świetnie się składa, że Cię widzę. Chciałabym
Ci kogoś przedstawić. To jest Nicole.
Christine obróciła się gwałtownie za siebie, ale
ku jej zdziwieniu nikogo za nią nie było.
- Witaj, Nicole.
Uwe ścisnął niewidzialną rękę nieznajomej z głupawym
uśmiechem na twarzy.
Rozmówczyni nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
- Poczekaj chwilę, zaraz powinna się tu pojawić. Zdaje
się, że poszła po coś do baru.
- Właściwie, Christie, trochę mi się spieszy. Sophie
czeka na mnie w samochodzie.
Christine skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Wiesz, że przestaje mi się to podobać.
- Jasne, mamo.
-Niedługo porzucisz treningi, bo pannie
"Filozofii" nie spodoba się to, że spędzasz na nich zbyt dużo czasu.
- Nawiązując do czasu - ciągle mi go ubywa. Gdzie ta
Twoja wyimaginowana przyjaciółka, hmm?
Christine wyłączyła się na chwilę z rozmowy i utkwiła
swój przenikliwy wzrok w jednym punkcie.
- Zdaje się, że kandyduje do najlepszego prezentu tego
wieczoru.
Wymamrotała po otrząśnięciu się z nieobecności, która
zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
- Co masz na myśli?
Podążając za przyjaciółką, mężczyzna obrócił głowę i
spojrzał przez ramię w stronę wcześniej wspomnianego baru.
- No widzisz, koleżanka znalazła już zajęcie na
dzisiejszy wieczór.
Skomentował po dłuższej chwili przyglądania się parze
pochłoniętej rozmową.
- Prawdopodobnie nie tylko dla siebie.
Dodał z najszerszym uśmiechem, jaki Christie
kiedykolwiek widziała.
- Daj spokój, jest po prostu miła i ,w przeciwieństwie
do Ciebie, nie opuszcza jubilata, a wręcz przeciwnie - intensywnie się nim
zajmuje.
- Oby nie nazbyt intensywnie. Wykorzystam tę okazję i
pójdę mu przekazać te 'Hiobowe wieści'.
Uwe bez pożegnania zaczął przesuwać się w stronę
Andy'ego i blondynki, która nie odstępowała go na krok od dobrych czterdziestu
minut.
- Tylko odpuść
sobie przy tym sarkazm, bo ostatnio go nadużywasz.
Zza jego pleców słychać było ostatnie słowa
przyjaciółki, które nie zlewały się z głośną muzyką.
Jestem zaskoczona. Piszesz po prostu...nie wiem jak to określić...cudownie, chociaż to i tak mało powiedziane, masz talent i dobrze ze go rozwijasz, zakładając bloga. ;)
OdpowiedzUsuńWOW! Piszesz niesamowicie. Życze Ci wielu sukcesów w dalszym pisaniu. I zgadzam się z opinią GREENEYES. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Ciekawe i nadrabiam lekturę :)
OdpowiedzUsuńświetnie;*
OdpowiedzUsuń