Wieczór zapowiadał się dość nieciekawie, więc
Gensheimer postanowił wrócić w miejsce, gdzie odbywała się obecnie największa
impreza w Mannheim.
- Komuś przydałoby się kilka drinków, co?
Powiedział do siebie, zamykając dębowe drzwi, które do
tej pory izolowały go od zgiełku świata zewnętrznego i codziennych problemów.
Dom na poddaszu był jego prawdziwą oazą, miejscem, które przynosiło mu ukojenie
w trudnych chwilach. Uwielbiał wpatrywać się w obłoki sunące za szklaną taflą
okien, odpływając w słodką i upojną próżnię, gdzie dręczące myśli nie miały
dostępu. Przestrzeń nie miała wtedy żadnych ograniczeń, a ściany rozpływały się
w łagodną, rześką mgiełkę. W takich chwilach lubił rozmawiać ze samym sobą,
toczyć zacięte dyskusje w swoim wnętrzu, które zwykle kwitował jednym zdaniem:
‘Jesteś cholernym szczęściarzem, przynajmniej pozornie’.
Po dotarciu na miejsce bezpośrednio udał się w stronę
baru z nadzieją na wypicie czegoś mocniejszego.
Po drodze mijał rozbawionych ludzi, którzy zdawali się
tryskać życiem. Podejrzewał, że stoi za tym whisky, brandy lub po prostu wódka.
W głębi duszy miał nadzieję, że i na niego zadziała jeden z tych magicznych
płynów z procentami. Najlepiej w ten sam sposób.
- Wróciłeś po więcej?
Zza jego pleców wyłoniła się znajoma twarz.
- Dawno się nie widzieliśmy.
Dodała dziewczyna po chwilowej ciszy.
- Planujesz upić naszego jubilata, czy tylko mi się
wydaje?
Nicole przysunęła się bliżej baru i gestem ręki
zamówiła kolejną porcję Jacka Danielsa z colą.
- Myślę, że do tego nie potrzeba towarzystwa, co
zresztą można zaobserwować na Twoim przykładzie.
- Czyżby?
Odparł nieco zdumiony dogłębną analizą blondynki.
- Nie wyglądasz na kogoś zadowolonego z życia.
Przygarbiona sylwetka, brak jakiejkolwiek reakcji na bodźce zewnętrzne i mętne
spojrzenie.
- Ile bierzesz z godzinę, Pani psycholog?
Zapytał nieco rozbawiony, a w myślach pogratulował jej
trafnych spostrzeżeń.
- No widzisz, samodzielnie też potrafisz wysnuć jakieś
wnioski.
- Więc zajmujesz się psychologią. No ładnie…
- Psychologią i…sportem.
Dziewczyna spuściła wzrok i zamieszała płynem, który
znajdował się w masywnej szklance.
- Będziesz pocieszać sportowców po porażkach?
- Widzę, że każdy ma do tego takie podejście…
- Jestem ciekaw, jakie metody preferujesz.
- Na pewno nie takie, które masz obecnie na myśli.
Nicole zaśmiała się nerwowo.
- Skąd ta pewność w Twoim głosie?
Uwe coraz bardziej rozbawiony pozwolił pochłonąć się
rozmowie. Czas płynął niezwykle szybko,
a ilość pustych szklanek i kieliszków zwiększała się do niego proporcjonalnie.
Między donośnym śmiechem, a kolejną kolejką, nie
zauważyli, że klub niemal całkowicie opustoszał.
- Naprawdę miło się z Tobą rozmawia, ale chyba pora
już się zbierać. Zdaje się, że zaczyna świtać.
Nicole odstawiła puste naczynie na drewniany blat i z
wyjątkową lekkością zsunęła się z barowego krzesła.
- Niestety muszę przyznać Ci rację. Zaraz zadzwonię po
taksówki.
Uwe jedną ręką przeczesał włosy, a drugą sięgnął do
kieszeni, w której miał znaleźć telefon. Nicole powstrzymała go gestem ręki.
- Nie trzeba. Mieszkam zaledwie 300 metrów stąd,
chętnie się przejdę i ochłonę.
- Nie pozwolę Ci wracać samej.
- Skoro nalegasz.
Obydwoje zanieśli się śmiechem, opuścili duszne
pomieszczenia i ruszyli urokliwą uliczką w stronę wyznaczonego celu, napawając
się rześkim powietrzem, które zwiastowało przybycie nowego dnia.
Zaledwie dwadzieścia minut później znaleźli się na
miejscu. Po drodze poruszyli jeszcze kilka tematów i ku obustronnemu
zdziwieniu, odkryli, że łączy ich wiele wspólnych rzeczy: gatunki muzyczne,
ulubione filmy i książki, a nawet plany na przyszłość.
- Więc chcesz tu zostać?
- W końcu czuję, że jakieś miasto daje mi wszystko to,
czego potrzebuję.
- A czego konkretnie potrzebujesz?
- Poczucia bezpieczeństwa…
- Zawsze służę pomocą, kiedy będzie trzeba Cię
odprowadzić do domu.
Przerwał jej nagle.
- …stałej pracy i kontaktu ze sportem. Właściwie ze
sportowcami.
- Piłkarze ręczni nie mają problemu z nawiązywaniem
nowych znajomości.
Po tych słowach zbliżył się do niej na tyle blisko, że
mógł poczuć jej ciepły oddech ma policzku. Bez większego namysłu złożył
pocałunek na jej ustach i pozwolił się ponieść chwili.
Nicole objęła jego szyję szczupłymi ramionami i
odwzajemniła czuły gest. Nieco oszołomiona cofnęła się nagle do tyłu i w
pytający sposób spojrzała mu w oczy.
- Sądzę, że nie powinniśmy…
- Chciałem to zrobić od momentu, w którym pierwszy raz
wymieniliśmy zdanie.
- Zresztą…
Po tych słowach
ponownie do niego przylgnęła, a ich usta
znowu się ze sobą zetknęły...................................................................................................................................................................
Co sądzicie? Z góry uprzedzam, że ta relacja będzie nieco bardziej skomplikowana, a chwilami nawet...chora :)
ohoho jak się zrobiło ciekawie no błagam dawaj kolejny rozdział bo nie wytrzymam i ten pocałunek mmm.. :)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego. dziewczyno po prostu masz talent !! ;p
OdpowiedzUsuńDobra robota. Bardzo fajnie opisujesz całą sytuację z drobnymi szczegółami. Już wkrótce będę mogła zaprosić do siebie. Pozdrawiam:
OdpowiedzUsuńLee
Bardzo spodobał mi się twój blog. Bardzo ciekawy i interesujący. zachęcam do czytania i obserwowania mojego bloga. http://in-love-for-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuje.
Wow! Nie wierze, zaskoczyłaś mnie. Nie sadziłam, ze coś się takiego stanie. Nie no tak mnie wciągnął ten blog, ze muszę przeczytać następny. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie;*
OdpowiedzUsuńOpisujesz świetnie. Dziewczyno masz talent;D<3